w nagłośnieniu imprezy.
W rzeczywistości chiałem pożyczyć dwa mikrofony i konsoletę.
A muzycy dobrzy? – zapytał.
Najlepsi ofkors – odpowiedziałem.
- To nie ma co popeliny robić. Czym chcesz ich oświetlić?
- Oświetlić? – zapytałem zdzwiony.
- A o oprawę żarcia dbasz?
- Dbam, wiadomo.
- No to o muzyków też zadbaj.W hiszpańskiej atmosferze goście spędzili czas na drugiej kolacji w DAKAWO.
Muzycznie i kulinarnie.
Byli goście z Poznania, Gruczna i Nowego Miasta Lubawskiego. Muzycy Waldemar Pawlikowski (http://www.pawlikowski.gubin.com.pl/) i Janusz Gajda z Gubina, Jacek Pelc z Bydgoszczy.
Nie wiem czy powtórze to w przyszłości bo muzyka była tak dobra, że myślałem czy ktoś zauważy potrawy „w odpowiednim świetle” – że się tak wyrażę.
I tym razem goście byli ciekawi wszystkiego co podano więc mówiłem o baskijskim chorizo, iberyjskich świniach, tortilli, paelli, papryczkach ńora etc.
Dodam, że nie przynudzałem za długo.
Taką mam nadzieję.
Na wstępie zaproponowaliśmy gościom baskijski cydr, który serwował Przemek Bulsiewicz, iberoamerykanista, pasjonat kuchni nie tylko hiszpańskiej i – mam nadzieję wielką – wytwórca w najbliższej przyszłości polskiego cydru.
Trafił do nas też inny koneser cydru i dobrej kuchni, Wojtek Brodziak, który w Poznaniu otwiera lokal z cydrem. Było nam miło gośćić tego młodego entuzjastę. Dzięki takim ludziom przeciera się nie tyle nowe – co zapomniane szlaki.
Jak wyżej wspomniałem, najpierw było coś dla ducha a potem dla brzucha.
Waldi Pawlikowski i Janusz Gajda uraczyli imprezę dźwiękami z najlepszych hiszpańskich rejonów. Był i Rodriguez i Paco de Lucia ze znanego akustycznego koncertu „Friday Night in San Francisco” oraz autorskie kompozycja Waldemara Pawlikowskiego.
Jacek Pelc nagłaśniał i oświetlał muzyków by niespodziewanie wyciągnąć egipską „darbouke”, na której dał popis arcywirtuozerski.
Niestety nie jestem w stanie opisać co Jacek potrafi zrobić z instrumentami perkusyjnymi i w tym momencie delikatnie okładam się po pysku za niezarejstrowaniu koncertu.
Było by nierozsądnie nie pochwalić się kilkoma daniami, które wyszły rewelacyjnie i na pewno zagoszczą na stałe w naszej kuchni.
Podaliśmy paelle „walencjane” gotując ryż bez dodatku cebuli, z królikiem, i owocami morza, klopsiki z porów smażone w głębokim oleju – cieszyło się to proste danie wielkim powodzeniem; 300 minutowe ostre jaja, nabierające brązowego koloru i orzechowego posmaku, tortille na sposób baskijski, gdzie ziemniaki zostają pokrojone w kostkę, a nie jak zwyczajowo w plasterki, co odbija się również na smaku – zdecydowanie na korzyść wersji baskijskiej; cykorie w sosie z sardeli, ziemniaki z wędzoną solą maldon; marynowane w sherry pieczarki, pieczarki nadziewane etc.
Ostatnim danie kończącym kolację była „crema de catalana”, hiszpańska wersja „crème brûlée” z dodatkiem musu jabłkowo-cytrynowego z suszonymi jabłkami aromatyzowanymi kardamonem.
Dziękuje w tym momencie wszystkim gościom i przyjaciołom i zapraszam na „crema de catalana”, prostego deseru, który ponoć wymyślono w niebie.
Na wstępie zaproponowaliśmy gościom baskijski cydr, który serwował Przemek Bulsiewicz, iberoamerykanista, pasjonat kuchni nie tylko hiszpańskiej i – mam nadzieję wielką – wytwórca w najbliższej przyszłości polskiego cydru.
Trafił do nas też inny koneser cydru i dobrej kuchni, Wojtek Brodziak, który w Poznaniu otwiera lokal z cydrem. Było nam miło gośćić tego młodego entuzjastę. Dzięki takim ludziom przeciera się nie tyle nowe – co zapomniane szlaki.
Jak wyżej wspomniałem, najpierw było coś dla ducha a potem dla brzucha.
Jacek Pelc nagłaśniał i oświetlał muzyków by niespodziewanie wyciągnąć egipską „darbouke”, na której dał popis arcywirtuozerski.
Niestety nie jestem w stanie opisać co Jacek potrafi zrobić z instrumentami perkusyjnymi i w tym momencie delikatnie okładam się po pysku za niezarejstrowaniu koncertu.
Było by nierozsądnie nie pochwalić się kilkoma daniami, które wyszły rewelacyjnie i na pewno zagoszczą na stałe w naszej kuchni.
Wspaniały ser cabrales w asyscie konfitury z pomarańczy był strzałem w dziesiątkę ale ten ser po prostu obroni się sam tak jak baskijska kiełbasa chistorra – rodzaj baskijskiej chorizo, która uwiła sobie wspaniałe gniazdko w fabadzie asturianie; fasolowej jednogarnkowej poezji rodem z Asturii.
Podaliśmy paelle „walencjane” gotując ryż bez dodatku cebuli, z królikiem, i owocami morza, klopsiki z porów smażone w głębokim oleju – cieszyło się to proste danie wielkim powodzeniem; 300 minutowe ostre jaja, nabierające brązowego koloru i orzechowego posmaku, tortille na sposób baskijski, gdzie ziemniaki zostają pokrojone w kostkę, a nie jak zwyczajowo w plasterki, co odbija się również na smaku – zdecydowanie na korzyść wersji baskijskiej; cykorie w sosie z sardeli, ziemniaki z wędzoną solą maldon; marynowane w sherry pieczarki, pieczarki nadziewane etc.
Ostatnim danie kończącym kolację była „crema de catalana”, hiszpańska wersja „crème brûlée” z dodatkiem musu jabłkowo-cytrynowego z suszonymi jabłkami aromatyzowanymi kardamonem.
Dziękuje w tym momencie wszystkim gościom i przyjaciołom i zapraszam na „crema de catalana”, prostego deseru, który ponoć wymyślono w niebie.
Crema catalana
z kardamonowymi plastrami suszonych jabłek
cholera, że ja się nigdy nie mogę wstrzelić z terminem kolacyjnym, zawsze coś na przeszkodzie stoi, teraz był bal, a jako że karnawał iść trzeba było, a tu takie specjały!!!!
OdpowiedzUsuńO żesz w mordeczkę! Tyle człowiek traci, że daleko mieszka... Cudownie, Kumie, fantastycznie!
OdpowiedzUsuńSądząc z relacji naprawdę dobrze się bawiliście! Zazdroszczę takiego wieczoru! Powtórzę za Antonim: "Tyle człowiek traci, że daleko mieszka..."
OdpowiedzUsuńPzdr i życzę dalszych sukcesów Aniado
Ten krem kataloński z jabłkami to widziałam w jakimś kulinarnym czasopiśmie.Ciekawa jestem tych smaków hiszpańskich i jak by smakowały mojemu hiszpańskiemu Nauczycielowi, który też jest kucharzem.
OdpowiedzUsuńCabrales i cydr - pierwsze miejsce!
Było pysznie-chwała gospodarzom,a szczególne dzięki dla anonimowej mrówki,bez której byłoby ciężko - i buziaki :)
OdpowiedzUsuńPowiem wam jedno...
OdpowiedzUsuńZapraszamy na kolejne kolacje, następna to będzie Kolacja Polska z degustacją serów i wykładem na temat Polskich Serów Zagrodowych przez Brzucha wykonanym. :)
Oprawy muzycznej jeszcze nie znam, ale na pewno Bareya uruchomi swe kontakty i będzie "głośno". :)
No następnym razem musimy dotrzeć
OdpowiedzUsuńWszystkim, którzy nas odwiedzili żywcem i na blogu serdecznie dziękuję, mając nadzieje, że wielu z Was - po prostu - kiedyś nas odwiedzi.
OdpowiedzUsuńA, że umiemy się bawić, to powiem bez dwu zdań i fałszywej skromności.
Wymiatamy - jak mówi młodzież.
pozdrawiam wszystkich sympatyków
emka1216:: No byłbym zawiedziony.
OdpowiedzUsuńA następna kolacja pod tytułem - roboczym - Sekrety kuchmistrzowskie Stanisława Czernieckiego. No i Ziemiańskich serów - mam nadzieję - zacne towarzystwo by miało okazyję posmakować.
pozdrawiam
Przeczytałem z prawdziwą przyjemnością., tyle tylko, że zbyt mocno "ślinka mi ciekła".
OdpowiedzUsuńJedno pytanie: jakie były wina ? bo tej info nie znalazłem.
Adam VINTRIPS
Wina były tak pyszne,jak dostojni goście i niezapomniane potrawy :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam załogę Dakawo lubieżnym mlaśnięciem ;)